niedziela, 9 kwietnia 2017

Od Vanessy C.D Nell

Propozycja dziewczyny zdawała się być nie do odrzucenia, ale mimo wszystko chwilę się zawahałam. Pomimo, że nauka w tej szkole była dla mnie wielotygodniową męczarnią, a zostawanie po lekcjach i robienie bezsensownych projektów, które na nic mi się w przyszłości nie nadadzą, to istne marnotrastwo mojego niezwykle ważnego czasu, nie mogłam się z tym zgodzić. 
- Przykro mi, chciałabym mieć w tym jakiś udział, wolę nie ryzykować - powiedziałam kąśliwie - Ale dziękuję za propozycję - uśmiechnęłam się z udawaną wdzięcznością. Nie kupiła tego.
- Dobrze - mruknęła tylko, widocznie modląc się w duchu, żeby jej nienaganna opinia nauczycielki nie legła w gruzach, tylko przez robienie ze mną marnego projektu.
Pięć minut później zadzwonił dzwonek, a nauczycielka wypuściła nas na przerwę. W drodze na stołówkę dołączyłam się z powrotem do koleżanek.
- Gdzie dziś siadacie? - spytałam, modląc się w duchu, żeby nie z chłopakami. Następne słowa, jednak pozbawiły mnie jakiejkolwiek nadziei.
- Z chłopakami.
Westchnęłam ciężko. Często kończyło się na tym, że musiałam szukać miejsca wśród przygłupich paczek przyjaciół.
Yvonne przeprosiła mnie gestem ręki. Jak zwykle.
Stołówka była prawie pełna. Co prawda musiało wystarczyć miejsca dla wszystkich tempych uczniów Crystal Springs Uplands High School, ale akurat dzisiejszego dnia szczerze w to wątpiłam. Przy każdym stoliku siedziała już maksymalna ilość osób. Znajomi sami już zajęli swoje miejsca i teraz zagadywali siebie w najepsze, podczas gdy ja naburmuszona krążyłam pomiędzy stolikami.
Chwilę później poczułam wodę na swoich plecach. Jak najszybciej odwróciłam się w tył, pragnąc dać w ryj sprawcy tej głupoty.
Byłam zła.
Bardzo zła. Miałam ochotę przy tych wszystkich ludziach się przemienić, ale serce podpowiadało mi, że byłoby to co najmniej głupie. Dlatego mniej więcej starszy o rok blondyn, z obleśnym uśmieszkiem przyklejonym to mało urodziwej twarzy dostał z liścia.
Na ten mało oczekiwany gest, chłopak zaczął się śmiać, a zaraz do niego dołączyła się jakaś garstka jego przyjaciół.
Zabij go.
Zabij go.
A jego zwłoki pochowaj w ogródku, którego na dobrą sprawę nie miałam. Policzyłam do 5, a jak nie zadziałało to do 15. Blondyn razem ze swoimi przyjaciółmi uspokoili się dopiero po jakimś czasie. Wtedy po prostu odłączyłam się od moich 'kolegów' i poszłam dalej szukać wolnego stolika.
Pech chciał, że jedyny jaki mi pozostał, był tam gdzie siedziała dziewczyna, z którą miałam robić projekt.

Nell? Czuję się, jakby wena uszła ze mnie uszami... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz