Blask słońca obudził mnie ze snu. Otworzyłem oczy, a następnie zbliżyłem prawą dłoń do nich, by zasłonić je przed uciążliwym światłem. Rozejrzałem się. Gdzie ja byłem? Gęsty las, krew dookoła... Wspomnienia powróciły do mnie wraz z bólem, rozchodzącym się od mojej lewej ręki. Cichutko jęknąłem i automatycznie dotknąłem urazu. Ku mojemu zaskoczeniu opatrunek, który zrobiłem poprzedniego dnia, leżał teraz na ziemi, a moje ramię było zabandażowane czymś innym, jakby czyjąś bluzą. Na szczęście rana już nie krwawiła. Cóż, gdyby tak się działo, to przez całą noc zdążyłbym wykrwawić się na śmierć. Wzrokiem zacząłem błądzić po lesie, szukając właściciela bluzy. Niedaleko mnie leżała dziewczyna. Jej kasztanowe, lekko kręcone włosy zakrywały część jej twarzy; mimo to widziałem, że jeszcze śpi. Nie chciałem jej budzić, mimo przyjaznego wyrazu twarzy mogła być członkiem Zakonu, a pomoc mi mogła mieć na celu tylko wzbudzenie mojego zaufania.
Cudem udało mi się wstać, ale nogi wciąż odmawiały mi posłuszeństwa, dlatego musiałem oprzeć się o drzewo. Spojrzałem w dół, na ziemi leżał mój nóż. Dziewczyna najwyraźniej nie zauważyła go, kiedy mnie opatrywała. Podniosłem go, a następnie zacząłem mu się przypatrywać. Promienie słoneczne sprawiały, że jego ostrze lśniło. Kątem oka zauważyłem, że dziewczyna zaczęła się poruszać. Obudziła się ze snu. Otworzyła oczy, a widząc mnie, szybko usiadła na ziemi, a plecak, który wcześniej służył jej jako poduszka, trzymała przed sobą tak, jakby w każdej chwili była gotowa do ucieczki.
Cóż, widok uśmiechającego się w stronę noża nieznajomego chłopaka z zakrwawioną jedną ręką nie był wymarzonym widokiem, jaki chciałaby zobaczyć jakakolwiek dziewczyna o poranku.
- Spokojnie, nie chcę zrobić ci krzywdy. – wyciągnąłem ręce w geście obronnym, ale nadal trzymając w nich nóż, nie wyglądałem zbyt wiarygodnie, dlatego szybko schowałem go tam, gdzie było jego miejsce. Ten ruch ponownie spowodował ból w mojej lewej ręce, dlatego lekko przygryzłem wargę. – To ty mi pomogłaś?
- Tak. – dziewczyna wstała, założyła swój plecak. Tak jak ja, wyglądała na dość zdenerwowaną. – Dobrze się czujesz? – jej pytanie mnie zaskoczyło.
- Co? Tak, dziękuję. – uśmiechnąłem się na tyle, o ile potrafiłem.
- Próbowałam ci wczoraj pomóc, chciałam też zadzwonić po kartkę, ale...
- Żadnej karetki – nie pozwoliłem jej dokończyć. Znalezienie ciała członka Zakonu i moją ranę postrzałową można łatwo połączyć, dlatego pojawienie się w szpitalu było czystym samobójstwem. – Mieszkam niecały kilometr stąd, dlatego poradzę sobie bez niej. – być może nierozsądne było mówienie jej o tym, ale w tamtej chwili mnie to nie obchodziło. Dziewczyna nie wydawała się mieć złych intencji. – Jak się nazywasz? – spytałem.
- Rosalia.
- Jerome. Możesz podać mi jakiś kontakt do siebie? Chciałbym ci się w jakiś sposób odwdzięczyć i też przy okazji oddać bluzę.
- Masz przy sobie komórkę? – zacząłem sprawdzać po kieszeniach.
- Nie – odpowiedziałem – To może spotkamy się jutro albo w jakiś inny dzień, na przykład w parku?
- Pasuje mi jutro – lekko się uśmiechnęła.
- Okey. To do zobaczenia jutro. – pożegnałem się.
- Może cię odprowadzę? Też idę w tamtym kierunku.
- Nie, nie trzeba – w chwili, gdy to powiedziałem, zakręciło mi się w głowie tak, że musiałem oprzeć się o drzewo. Nie sądziłem, że po tej ranie będę aż tak słaby.
- Pomogę ci. – kasztanowłosa podeszła do mnie.
Tym razem nie protestowałem.
Droga do mojego domu minęła nam w milczeniu. Bałem się, że spotkamy członków Zakonu, ale tak się nie stało; już byłem spokojny o to, że dziewczyna nie należy do tej organizacji – miała wystarczająco dużo okazji, by mnie zabić, ale ani jednej nie wykorzystała. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Dom znajdował się na skraju lasu, dlatego byłem pewny, że żaden sąsiad mnie nie zobaczy. Postanowiłem wejść do domu od tyłu, od strony garażu. W nim znajdowała się apteczka, a prawdopodobieństwo, że po drodze spotkam siostrę albo babcię było niskie. Cicho otworzyłem drzwi. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, czy zaprosić Rosalię do domu, czy już teraz się z nią pożegnać. Po tym, co dla mnie zrobiła, tylko jedna z tych dwóch opcji była prawidłowa.
- Chcesz może wejść do środka? – spytałem.
<Rosalia? Mam nadzieję, że jest ok c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz