Ruszyliśmy przed siebie, podziwiając po drodze napotkane widoki. Piękny, błękitny ocean, a później trochę gorzej wyglądający ciemny las, w którym o tej porze nie było prawie nic widać. Nawet przy moim wyczulonym wzroku nie byłem w stanie odróżnić od siebie zbyt wielu rzeczy. Chociaż jednego byłem pewny. Wyczuwałem coś... Coś co nie było częścią codziennego miasta. Było inne.
Zacząłem się niepokoić. Myślami próbowałem zmusić się, że to nic takiego, tylko głupi wytwór mojej chorej wyobraźni. Całą drogę nie dawało mi to spokoju. Udało mi się odłożyć to na bok, jako sprawa nie wymagająca uwagi. Po jakimś czasie, kiedy lądowaliśmy już w lesie, parę metrów obok od naszych ubrań, które zostawiliśmy przed przemianą, zająłem się innymi sprawami i, co dziwne, dość szybko, udało mi się wmówić, że nie jest to godna mojej uwagi rzecz.
Po szybkiej transformacji i ubraniu na siebie rzeczy, które, dzięki Bogu, nie zotały odnalezione jeszcze przez jakiegoś szalonego śmiertelnika, chodzącego na spacery o tak późnej godzinie. Dokładnie nie liczyłem czasu od naszej przemiany, ale byłem w stanie stwierdzić, że jest już grubo po północy, zakładając, że jeszcze nie wybiła godzina pierwsza.
Odwracając się od Alayny, żeby ruszyć z powrotem do domu, mając nadzieję, że moi opiekunowie nie zauważyli jeszcze mojego zniknięcia. Dotychczas udawało mi się przeprowadzać akcję bezszelestnie i bez niczyjej uwagi, ale za każdym razem martwiłem się, że oni mogliby się dowiedzieć.
Moje rozmyślania, przerwała dopiero dziewczyna, która podążając szybkim kokiem za mną, co można było usłyszeć, dzięki dżwięku pękających suchych gałązek, czy lekkim szleście liści, który towarzyszył jej przy każdym kroku.
- Halo, Cal! - zawołała za mną. Odwróciłem się w jej stronę, z lekkim zainteresowaniem i uniosłem brew.
- Co jest tak bardzo ważnego, że aż musisz zakłócić moje przemyślenie? - mruknęłem i lekkim krokiem skierowałem się w kierunku, w którym podążałem od dobrej chwili. Jednak zatrzymałem się, kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu. Nawet bez patrzenia na nią, mogłem stwierdzić, że nie był to nikt inny, jak sama Alayna.
Wzruszyła ramionami - Na przykład to, że podążasz w całkowicie złym kierunku... - podniosłem na nią wzrok. Wskazywała palcem w drugą stronę. Pogrążony w myślach, nie zwróciłem uwagi, że ruszyłem w złą stronę. Zakląłem pod nosem, po czym ruszyłem we wskazanym kierunku.
Przez resztę drogi dziewczyna próbowała nawiązać ze mną jakąś rozmowę, ale niestety, ku jej niezadowoleniu, zbyt zajęty byłem pilnowaniem się, aby iść w dobrą stronę, dlatego nasza rozmowa się zanadto nie kleiła. Czasami zadawała jakieś pytanie, żeby zacząć temat, ale albo zbywałem ją dość któtkimi odpowiedziami, albo po prostu nie odpowiadałem jej na żadne pytanie. W końcu, nie wytrzymała, wybuchła:
- Cholera, Caleb, co z tobą? - jęknęła. Żadno używała mojego pełnego imienia. Zazwyczaj robiła to tylko wtedy, kiedy była zdenerwowana.
- Yhm... Nic... Jakoś... Nic - szepnąłem - Jestem po prosu zmęczony... - nie połknęła haczyka. Dobrze wiedziała, że rzadko kiedy zdarzało mi się spać. Robiłem to tylko z rzadka, raz na jakiś czas, kiedy jakieś wydarzenia za bardzo mnie przytłaczały.
- Nie nabiorę się - przewróciła swoimi ślicznymi oczami - No, opowiadaj! - zachęciła mnie.
Zamyśliłem się. Co miałem jej odpowiedzieć? W zasadzie to nic mi nie było, po prostu nie miałem ochoty rozmawiać.
- A co miało się stać? - uśmiechnąłem się lekko. Spróbuję wszystko obrócić w żart. Pewnie po raz koejny mi się nie uda, jednak zawsze warto zaryzykować w tej kwestii.
Nie odezwała się. Trochę mnie to zdziwiło, ponieważ ona nigdy nie poddawała się tak prędko. Jednak postanowiłem olać tą sprawę. Parę minut później byliśmy w mieście. Odprowadziłem Alaynę do jej domu, a zaraz potem sam udałem się do swojego. Nawet z ogdległości wielu metrów, byłem w stanie spostrzec, że coś jest inne. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, co w wyglądzie domu mnie zaniepokoiło.
Na górze paliło się światło. Dokładnie w pokoju mojej siostry. Miałem nadzieję, że nie zauważyła mojego zniknięcia. Pocieszałem się także myślą, że przed pójściem spać zapomniała zgasić światło. Jednak od razu po wejściu do domu, moje nadzieje wyparowały w ułamku sekundy, kiedy usłyszałem cichutkie skzypnięcia schodów, a zaraz potem oschły ton, mojej młodszej siostry:
- Gdzie byłeś? - dwa słowa. Między nami, zapanowała niezręczna, pełna napięcia cisza. Laura oczekiwała na moją odpowiedź, ja zaś czekałem aż potworny koszmar się skończy, cały czas mając nadzieję, że zaraz obudzę się z krzykiem, w dusznym pokoiku.
Niestety, nic takiego się nie wydarzyło i najwyraźniej nie zamierzało. Zacisnąłem mocno usta i próbowalem opanować złość, która nagle we mnie wstąpiła.
- Nie masz nic lepszego, niż szwędanie się po nocach i bawienie się z moją niańkę? - warknąłem. Nie przejęła się tym zanadto.
- No cóż... Rodzice na pewno będą ciekawi, co robiłeś o tak późnej porze na dworzu? - wzruszyła ramionami. Ugh.
- Poszedłem się przewietrzyć, nie mogłem oddychać.
Uniosła brew jeszcze wyżej.
- Tak? Z tego co widziałam, z domu wyszedłeś o 23:47, a wróciłeś teraz. Przypomnieć Ci, która jest teraz? - spojrzałem na zegarek, który leżał na środku komody.
Nic nie odpowiadając, prześlizgnąłem się koło niej, po czym ruszyłem w górę schodów, starając się nie zwracać uwagi na głupie zaczepki ze strony młodszej siostry.
- I tak to z ciebie wyciągnę - krzyknęła za mną - Albo od tej twojej dziewczyny... Jak jej? Alayny? - zacisnąłem mocniej zęby. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, na tyle mocno, żeby Laura mogła to spokojnie usłyszeć. Po czym, nie zwracając na nic uwagi, położyłem się na łóżku, pogrążając się w myślach.
Alayna? Przepraszam, że tyle trwało ;-;
Zacząłem się niepokoić. Myślami próbowałem zmusić się, że to nic takiego, tylko głupi wytwór mojej chorej wyobraźni. Całą drogę nie dawało mi to spokoju. Udało mi się odłożyć to na bok, jako sprawa nie wymagająca uwagi. Po jakimś czasie, kiedy lądowaliśmy już w lesie, parę metrów obok od naszych ubrań, które zostawiliśmy przed przemianą, zająłem się innymi sprawami i, co dziwne, dość szybko, udało mi się wmówić, że nie jest to godna mojej uwagi rzecz.
Po szybkiej transformacji i ubraniu na siebie rzeczy, które, dzięki Bogu, nie zotały odnalezione jeszcze przez jakiegoś szalonego śmiertelnika, chodzącego na spacery o tak późnej godzinie. Dokładnie nie liczyłem czasu od naszej przemiany, ale byłem w stanie stwierdzić, że jest już grubo po północy, zakładając, że jeszcze nie wybiła godzina pierwsza.
Odwracając się od Alayny, żeby ruszyć z powrotem do domu, mając nadzieję, że moi opiekunowie nie zauważyli jeszcze mojego zniknięcia. Dotychczas udawało mi się przeprowadzać akcję bezszelestnie i bez niczyjej uwagi, ale za każdym razem martwiłem się, że oni mogliby się dowiedzieć.
Moje rozmyślania, przerwała dopiero dziewczyna, która podążając szybkim kokiem za mną, co można było usłyszeć, dzięki dżwięku pękających suchych gałązek, czy lekkim szleście liści, który towarzyszył jej przy każdym kroku.
- Halo, Cal! - zawołała za mną. Odwróciłem się w jej stronę, z lekkim zainteresowaniem i uniosłem brew.
- Co jest tak bardzo ważnego, że aż musisz zakłócić moje przemyślenie? - mruknęłem i lekkim krokiem skierowałem się w kierunku, w którym podążałem od dobrej chwili. Jednak zatrzymałem się, kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu. Nawet bez patrzenia na nią, mogłem stwierdzić, że nie był to nikt inny, jak sama Alayna.
Wzruszyła ramionami - Na przykład to, że podążasz w całkowicie złym kierunku... - podniosłem na nią wzrok. Wskazywała palcem w drugą stronę. Pogrążony w myślach, nie zwróciłem uwagi, że ruszyłem w złą stronę. Zakląłem pod nosem, po czym ruszyłem we wskazanym kierunku.
Przez resztę drogi dziewczyna próbowała nawiązać ze mną jakąś rozmowę, ale niestety, ku jej niezadowoleniu, zbyt zajęty byłem pilnowaniem się, aby iść w dobrą stronę, dlatego nasza rozmowa się zanadto nie kleiła. Czasami zadawała jakieś pytanie, żeby zacząć temat, ale albo zbywałem ją dość któtkimi odpowiedziami, albo po prostu nie odpowiadałem jej na żadne pytanie. W końcu, nie wytrzymała, wybuchła:
- Cholera, Caleb, co z tobą? - jęknęła. Żadno używała mojego pełnego imienia. Zazwyczaj robiła to tylko wtedy, kiedy była zdenerwowana.
- Yhm... Nic... Jakoś... Nic - szepnąłem - Jestem po prosu zmęczony... - nie połknęła haczyka. Dobrze wiedziała, że rzadko kiedy zdarzało mi się spać. Robiłem to tylko z rzadka, raz na jakiś czas, kiedy jakieś wydarzenia za bardzo mnie przytłaczały.
- Nie nabiorę się - przewróciła swoimi ślicznymi oczami - No, opowiadaj! - zachęciła mnie.
Zamyśliłem się. Co miałem jej odpowiedzieć? W zasadzie to nic mi nie było, po prostu nie miałem ochoty rozmawiać.
- A co miało się stać? - uśmiechnąłem się lekko. Spróbuję wszystko obrócić w żart. Pewnie po raz koejny mi się nie uda, jednak zawsze warto zaryzykować w tej kwestii.
Nie odezwała się. Trochę mnie to zdziwiło, ponieważ ona nigdy nie poddawała się tak prędko. Jednak postanowiłem olać tą sprawę. Parę minut później byliśmy w mieście. Odprowadziłem Alaynę do jej domu, a zaraz potem sam udałem się do swojego. Nawet z ogdległości wielu metrów, byłem w stanie spostrzec, że coś jest inne. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, co w wyglądzie domu mnie zaniepokoiło.
Na górze paliło się światło. Dokładnie w pokoju mojej siostry. Miałem nadzieję, że nie zauważyła mojego zniknięcia. Pocieszałem się także myślą, że przed pójściem spać zapomniała zgasić światło. Jednak od razu po wejściu do domu, moje nadzieje wyparowały w ułamku sekundy, kiedy usłyszałem cichutkie skzypnięcia schodów, a zaraz potem oschły ton, mojej młodszej siostry:
- Gdzie byłeś? - dwa słowa. Między nami, zapanowała niezręczna, pełna napięcia cisza. Laura oczekiwała na moją odpowiedź, ja zaś czekałem aż potworny koszmar się skończy, cały czas mając nadzieję, że zaraz obudzę się z krzykiem, w dusznym pokoiku.
Niestety, nic takiego się nie wydarzyło i najwyraźniej nie zamierzało. Zacisnąłem mocno usta i próbowalem opanować złość, która nagle we mnie wstąpiła.
- Nie masz nic lepszego, niż szwędanie się po nocach i bawienie się z moją niańkę? - warknąłem. Nie przejęła się tym zanadto.
- No cóż... Rodzice na pewno będą ciekawi, co robiłeś o tak późnej porze na dworzu? - wzruszyła ramionami. Ugh.
- Poszedłem się przewietrzyć, nie mogłem oddychać.
Uniosła brew jeszcze wyżej.
- Tak? Z tego co widziałam, z domu wyszedłeś o 23:47, a wróciłeś teraz. Przypomnieć Ci, która jest teraz? - spojrzałem na zegarek, który leżał na środku komody.
Nic nie odpowiadając, prześlizgnąłem się koło niej, po czym ruszyłem w górę schodów, starając się nie zwracać uwagi na głupie zaczepki ze strony młodszej siostry.
- I tak to z ciebie wyciągnę - krzyknęła za mną - Albo od tej twojej dziewczyny... Jak jej? Alayny? - zacisnąłem mocniej zęby. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, na tyle mocno, żeby Laura mogła to spokojnie usłyszeć. Po czym, nie zwracając na nic uwagi, położyłem się na łóżku, pogrążając się w myślach.
Alayna? Przepraszam, że tyle trwało ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz