niedziela, 16 kwietnia 2017

Od Jerome C.D Delilah

Celina wparowała do pokoju i zastała mnie i Delilah w dość dwuznacznej sytuacji. Z moich ust wyrwało się ciche przekleństwo, zagłuszone przez wypowiedź kochanej siostrzyczki. Po jej słowach jeszcze przez chwilę ani ja, ani blondwłosa się nie poruszyliśmy. Siostra oparła się o framugę drzwi, ręce złożyła na piersi i z uśmiechem rozbawienia, chociaż w jej oczach widziałem czystą złość, przyglądała się nam. 
- Zabrakło wam języka w gębie, czy oszczędzacie się na później? – powiedziała Celina, nadal się uśmiechając. – Nieważne. – westchnęła i się odwróciła. – Miłej zabawy! – zatrzasnęła za sobą drzwi. Nikt nawet nie zdążył wyprowadzić jej z błędu. 
Spojrzałem na Delilah. Jej roztrzepane włosy delikatnie opadały na twarz; nie patrzyła się na mnie. Jej bluzka była lekko zsunięta, ale poza ramieniem, nie odkrywała nic więcej interesującego dla męskiego obserwatora. Wyglądała niezwykle uroczo. Poczułem, że serce trochę mocniej mi zabiło. Jak oparzony szybko wstałem z dziewczyny i usiadłem obok niej. Na chwilę zasłoniłem rękami swoją twarz, by ukryć zaróżowione policzki. 
- Przepraszam. Głupio wyszło. – cóż, nie żałowałem zaistniałej sytuacji, z chęcią bym ją nawet powtórzył, ale instynkt nakazał mi przeproszenie dziewczyny. Podniosłem wzrok; dziewczyna, tak jak ja, siedziała na podłodze, wzrok miała spuszczony. 
- To ja przepraszam. Nie powinnam uciekać od ciebie jak jakiś mały bachor. 
- Hmn, wcześniej to ja uciekałem przed tobą, więc teraz jesteśmy wykwita. – zaśmiałem się, a dziewczyna w odpowiedzi odwzajemniła uśmiech. 
Wstałem, a potem pomogłem dziewczynie zrobić to samo. Nasze spojrzenia się spotkały, ale każde z nas szybko odwróciło wzrok. 
- To nie zjesz tego naleśnika, prawda? – spytałem, by przełamać milczenie. 
- Nie. – jej głos miał stanowczy ton. 
- Tak myślałem. Zobaczysz, kiedyś w końcu uda mi się namówić cię na zjedzenie czegoś, co przygotuję. 
Niby zwykłe słowa, ale dla mnie miały wielkie znaczenie. Dla mnie była to wiążąca obietnica. Prawdopodobnie dziewczyna puści te słowa mimo uszu, ale ja nie zamierzałem o nich zapomnieć. 
- Taaak, już ci wierzę. – uśmiechnęła się lekko. Spojrzała na zegarek, wiszący w moim pokoju. – Już późno. – odparła melancholijnie – Powinnam się zbierać. 
Z niewiadomych przyczyn jej słowa mnie zabolały. Nie chciałem się z nią rozstawać. Nie teraz, a może nawet i nie dziś. Samolubne, prawda? Chciałem zatrzymać ją przy sobie. 
- Może chociaż poczekasz chwilkę, aż dopóki bluza, która mi wcześniej dałaś, nie wyschnie? – nie mogłem wymyślić lepszego pretekstu. 
- Oddasz mi ją kiedy indziej. Jestem pewna, że nasze drogi jeszcze kiedyś się spotkają. – dziewczyna zaczęła kierować się w stronę drzwi. Tak łatwo nie odpuszczę. 
- Poczekaj! – zawołałem, łapiąc ją za dłoń. - Może pozwolisz mi cię odprowadzić? Zakon może być w pobliżu.
- Jeśli tak bardzo ci zależy, to może być. – przewróciła oczami, po czym po chwili zawahania się, wyrwała swoją rękę. 
~*~
Wyszliśmy z domu. Przed wyjściem zabrałem z niego nóż, który już wcześniej mi towarzyszył i mały pistolet, mający posłużyć do samoobrony. Pozorny zawsze ubezpieczony. Na początku chcieliśmy się przejść najkrótszą możliwą drogą, która prowadziła przez miasto. Dziewczyna tak jak ja mieszkała na uboczu blisko lasu, ale w innej części San Francisco. Ulice były przepełnione, ale mimo to udało nam się dostrzec dwie charakterystyczne, ubrane na czarno postacie w tłumie. Udało mi się zauważyć, że w dłoniach trzymali jakieś zdjęcia. Nie zdziwiłbym się, gdyby któreś z tych zdjęć należało do mnie lub do Delilah. Dlatego zawróciliśmy i wybraliśmy inną, dłuższą drogę. Tak jak poprzednio, na drodze spotkaliśmy innych członków Zakonu.
- Ku*wa. Szukają nas. – powiedziała Delilah, widząc ich. 
- Niestety. – westchnąłem, poprawiając mój kaptur na głowie. – Niebezpiecznie tu. Nie wiem, czy powinnaś wracać. Powinniśmy trzymać się razem. – lekko się uśmiechnąłem. 
- Masz rację, pier*olę to wszystko. – w jej głosie było czuć wyraźną złość. – Wracamy do ciebie. 
Dziewczyna poszła przodem, a ja udałem się za nią. Na moich ustach pojawił się uśmiech satysfakcji. Szczęście w nieszczęściu. 
~*~
- Co teraz chcesz robić? – spytałem się Delilah, gdy już wróciliśmy do mojego domu. – Może chcesz coś zjeść? – spytałem. 
- Nie jestem głodna. – ta odpowiedź nie była dla mnie zaskoczeniem. Westchnąłem. 
- Może chociaż się czegoś napijesz? – nie chciałem dać za całkowitą przegraną.
- Woda będzie okey. – odpowiedziała obojętnie. 
Udałem się do kuchni i naszykowałem dwie szklanki tego płynu. Usłyszałem też, jak dziewczyna włącza telewizor. Udałem się za źródłem dźwięku i tak dotarłem do salonu. Delilah siedziała na kanapie, w dłoniach trzymała pilot i przeskakiwała po kanałach. 
- Proszę. – podałem jej szklankę, a ona nawet nie spojrzała się na mnie, tylko nadal szukała czegoś w telewizji. Usiadłem obok niej, a ramię położyłem na oparciu kanapy. Z daleka mogło to wyglądać tak, jakbym obejmował dziewczynę. Ona, na szczęście, tego nie zauważyła. Akurat trafiliśmy na początek jakiegoś filmu.
- „Obecność.” – przeczytałem tytuł filmu. – Jakiś horror. Nigdy go nie oglądałem, a ty? 
- Ja też nie. Możemy go obejrzeć. – odpowiedziała. – I tak nie mamy nic lepszego do roboty.
Wraz z trwaniem filmu na dworze zaczynało robić się coraz ciemniej, co dodawało fajniejszego klimatu i wywoływało dreszczyk emocji. Delilah, tak jak ja, nie wydawała się wzruszona tym tymi straszniejszymi momentami. Mimo ‘dobrej zabawy’ poczułem, że robię się coraz bardziej zmęczony i senny. Dziewczyna wyglądała, jakby była w podobnym stanie co ja. 
- Nie wracasz dziś do domu, prawda? – spytałem, by się upewnić. Na dworze panował już mrok, a podróż w nocy była nierozsądna. 
- Nie mam innego wyjścia. – westchnęła. 
Wraz z wypowiedzeniem jej słów usłyszałem, jak ktoś kluczem otwiera drzwi wejściowe, a następnie w podobny sposób je zamyka. Doskonale wiedziałem, kto to był. Nie trudno było się domyślić, dlatego nawet nie fatygowałem się, by wstać. Siostra weszła do salonu, w którym przebywaliśmy i dokładnie zlustrowała nas wzrokiem.
– Zostaje na noc, tak? – zadała pytanie retoryczne – Jeszcze wam mało? Nie powinieneś jej tak zamęczać.. – wyczułem sarkazm w jej głosie. Westchnąłem. Delilah po raz kolejny przypatrywała nam się z zaciekawieniem. 
- To nie tak jak myślisz. – powiedziałem. 
- I tak ci już nie wierzę, nie musisz się tak produkować. – odpowiedziała.
Czy dalsza dyskusja z tym małym gówniarzem miała sens? Raczej nie. W mojej głowie narodził się chytry plan. Skoro blondwłosa zostawała na noc, to znaczyło, że potrzebowała jakiejś piżamy, a skoro wraz z moją siostrą były tej samej płci, to ciemnowłosa mogła pożyczyć jej jakiś strój. Problemem mogła być różnica w ich wzroście, ale miałem nadzieję, że to nie będzie mieć aż tak dużego znaczenia. 
- Siostra, chodź na chwilę. – gestem dłoni zawołałem ją, by poszła do innego pokoju. Delilah zostawiliśmy samą. 
- Czego chcesz? – spytała. 
- Mam do ciebie prośbę. Czy mogłabyś pożyczyć Delilah na jedną noc jakąś piżamę?
- Nie. – stanowcza odmowa.
- Dlaczego? – nie chciałem jej dać za wygraną.
- Po pierwsze: wszystkie moje stroje są idealnie dopasowane, więc dziewczyna nie zmieści się w żaden z nich. – wystawiła jeden palec w moją stronę. – Po drugie: skoro została na noc, to po co jej jakiś strój? Noce są teraz ciepłe. – tego nawet nie chciałem komentować. – Po trzecie: skoro tak ci zależy, to możesz dać jej jakąś swoją bluzkę, w nią na pewno się zmieści. – uśmiech wyższości pojawił się na mojej twarzy. Kochałem Celinę tak, jak brat może kochać siostrę, ale w wielu przypadkach miałem jej dość. – Coś jeszcze? Nie? To dobranoc. – nawet nie zdążyłem jej odpowiedzieć, bo już zdążyła uciec do innego pokoju. Znając ją, pewnie do kuchni. 
Powróciłem do salonu. Telewizor był już wyłączony, a Delilah stała niedaleko drzwi.
- Wszystko słyszałam. - uprzedziła mnie. I nici z mojej dyskrecji. 
- Idziemy już spać czy chcesz coś jeszcze obejrzeć? – dopiero po chwili zorientowałem się, jakie to zdanie miało wydźwięk. 
- Nie „idziemy”, ale ja już mogę iść. W pojedynkę. - nałożyła nacisk na ostatnie słowo. Troszkę przykre. 
- A pasuje ci ten plan z piżamą? – spytałem.
- Lepszej opcji nie ma. – dziewczyna wyminęła mnie i udała się do mojego pokoju. 
Poszedłem za nią. Z szafy wyjąłem jeden ze zwyczajnych, trochę większych, szarych podkoszulków, który prawdopodobnie mógłby być dla dziewczyny sukienką lub tuniką. 
- Proszę. – podałem jej. 
- Gdzie będę mogła spać? – przeczesałem dłonią włosy. 
- Ught, jak chcesz, to mogę ci odstąpić moje łóżko. Sam pójdę spać na kanapę. – uciekłem od niej wzrokiem, chociaż cały czas czułem jej wzrok na mojej skórze. 
- Nie. To ja pójdę spać na kanapę. – pewność siebie w jej głosie nie pozwoliła mi się sprzeciwić. Coś mnie olśniło. 
- Poczekaj. – powiedziałem. – Sypialnia rodziców jest nieużywana, więc w niej mogłabyś zostać. Jest obok mojego pokoju. - zaprowadziłem ją do niego.
- Pasuje mi. – powiedziała z obojętnością w głosie. Na środku pokoju stało zaścielone, podwójne łóżko, które od trzech lat było praktycznie nieużywane, ale mimo to od czasu do czasu zmieniałem w nim pościel. Ot, takie przyzwyczajenie. 
- To dobrze. – uśmiechnąłem się szeroko. – Chcesz się pójść umyć? Wiesz, gdzie jest łazienka. Ręczniki są w tym takim białym regale, więc możesz sobie jakiś wybrać. 
Delilah bez słowa wyszła z pomieszczenia. Po raz pierwszy od zawsze ktoś będzie u mnie nocować. I to nie byle ktoś, a ona. Dlaczego tak się stresowałem? Nie mogło to być spowodowane tym, że w końcu po tylu latach poznałem kogoś pochodzącego z tego samego gatunku co ja. Skoro nie tym, to czym? Poczułem, że pojawia się we mnie nieznane mi dotąd uczucie. Nie chciałem z nim walczyć.

Po tym, jak Delilah wyszła z łazienki, rzuciła mi na odchodne „dobranoc” i udała się do sypialni. Ja poszedłem się umyć i wyszykować do snu, założyłem jedynie krótkie spodenki. Dziwnie czułem się w tej łazience, bo nadal unosił się w niej znajomy zapach. Przed pójściem do mojej sypialni zajrzałem jeszcze na chwilę do pokoju dziewczyny. Już smacznie spała.
- Kolorowych snów. – wyszeptałem
~*~
Obudziłem się, słysząc jakiś dziwny hałas w pokoju obok. W tym pokoju, w którym spała Delilah. Zakon ją dopadł? Coś innego jej się stało? Szybko wstałem i po cichu udałem się do jej sypialni. Blondwłosa była sama w pomieszczeniu. Wyglądała tak, jakby śnił jej się jakiś straszny koszmar. Nie mogłem zostawić jej samej, dlatego podszedłem do jej łóżka i po cichu usiadłem na nim. Nie chciałem jej brutalnie budzić. 
- Cii. – wyszeptałem, gładząc ją po głowie. – Wszystko będzie dobrze. 
Dziewczyna, jakby w odpowiedzi, potwierdzająco pokiwała głową. Wiedziałem, że nie kontroluje tego, co robi, ale miałem wrażenie, jakby moje słowa w jakimś stopniu na nią wpłynęły. Nadal głaskałem ją po głowie. Kiedy zauważyłem, że powoli się uspokaja, chciałem wrócić do mojego pokoju. Złapałem ją za dłoń i lekko ją uścisnąłem, uśmiechając się przy tym. Na jej nadgarstku zauważyłem cieniutkie blizny po cięciach. Zrobiło mi się z tym niesamowicie źle i smutno. Nie pozwolę, by jeszcze kiedyś tak bardzo cierpiała. Gdy próbowałem wstać, dziewczyna mimowolnie ścisnęła mnie za rękę.
- Proszę… Nie.. Zostawiaj.. Mnie.. – powiedziała przez sen.
Nie mogłem nie spełnić jej prośby. Możliwe, że już nigdy w życiu nie usłyszę od niej niczego podobnego. Nadal, trzymając ją za rękę, położyłem się na wolnej połowie łóżka. Zbliżyłem swoje czoło do jej czoła, a wolną ręką lekko ją obijałem i przeczesałem palcami po jej włosach.
- Nie zostawię cię. Nie pozwolę cię skrzywdzić. – wyszeptałem.
Zasypiając, miałem przed oczami jej śpiącą twarz. 
~*~
Pierwszym widokiem, jaki zobaczyłem po przebudzeniu, była twarz jeszcze śpiącej Delilah. Nasze twarze były oddalone od siebie o zaledwie kilka centymetrów. Jasne włosy opadające, na twarz, gęste rzęsy. Sprawiało to wrażenie, jakby był aniołem, chociaż o obudzonej dziewczynie powiedzenie tego byłoby kłamstwem. Moje serce zaczęło szybciej bić, miałem wrażenie, jakby miało zaraz wyskoczyć mi z piersi. Lewą ręką poprawiłem pasemko włosów, które opadły na jej policzek, po którym potem mimowolnie przejechałem dłonią. Kiedy próbowałem poruszyć prawą ręką, poczułem, że mam ją całą zdrętwiałą. Głowa młodej kobiety leżała na moim przedramieniu. Próbowałem ją oswobodzić, ale bezskutecznie – gwałtowniejszy ruch mógł obudzić dziewczynę. Dla osoby patrzącej z góry mogło to wyglądać tak, jakbyśmy się przytulali. Udało mi się poruszyć dłonią u prawej ręki, dlatego nią lekko pogładziłem zielonooką po plecach. Nie wiedziałem, jak znaleźliśmy się akurat w takiej pozycji. Czy stało się coś w nocy, o czym nie pamiętałem? Mój wzrok powędrował w dół ciała dziewczyny. Jedynie część jej stóp i przy okazji moich była przykryta kocem. Podkoszulek dziewczyny zwinął się do góry, przez co odsłaniał więcej, niż powinienem był widzieć. Cóż, gdyby dziewczyna nie założyła bielizny z poprzedniego dnia, zobaczyłbym o wiele więcej. 
Poczułem, że moje policzki przybierają czerwony kolor. Nie, Jerome, nie powinieneś myśleć o takich rzeczach. 
Mimo to czułem się szczęśliwy jak nigdy dotąd. Wiedziałem, że to ‘szczęście’ zakończy się, gdy tylko dziewczyna otworzy oczy i postanowi mnie co najmniej wykastrować. Chciałem, by ta chwila trwała wiecznie. Zamknąłem oczy z nadzieją ponownego zaśnięcia i trwania w tym rzeczywistym marzeniu chwilę dłużej. Jednak szybko otworzyłem oczy, gdy poczułem, że Delilah zaczyna się poruszać.
Wpatrywała się prosto we mnie. Nie mogłem uciec.
O cho*era.

<Delciu? ♥ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz