Szłam przed siebie, ciągle przyspieszając. Czułam mrowienie na skórze, jakbym w każdej chwili zrzucić tą mizerną, ludzką powłokę i polecieć przed siebie.
- Ty pierwsza - rzucił Caleb
- Czy to wyzwanie? - uniosłam drwiąco brew.
Skinął głową:
- Właśnie tak to wygląda
Podeszłam do niego:
- Niech będzie, ale najpierw poproszę całusa
Pochylił się i delikatnie musnął moje usta. Objęłam go ramionami za szyje i gorąco odwzajemniłam pocałunek. Wspięłam się na palce, na skutek czego znaleźliśmy się jeszcze bliżej. Nagle odchylił głowę do tyłu, a ja straciłam równowagę i prawie się przewróciłam. Podtrzymał mnie za łokieć. Łypnęłam na niego groźnie:
- I co?
- Co co? - w jego oczach zatańczyły iskierki rozbawienia
- Jeszcze poproszę - zażądałam
- No chyba nie - przewrócił oczyma - po przemianie
Skinęłam głową i odeszłam kilka kroków:
- Tylko nie podglądaj - zażądałam. Mógł być moim chłopakiem, ale wolałam, żeby mnie nie podglądał. W sumie to już mnie widział nago, co nie zmienia faktu, że wtedy było to jak najbardziej stosowne. Weszłam za rozłożysty dąb i ściągnęłam sweter, następnie jeansy. Powiesiłam je na jakiejś gałęzi. Skopałam buty z nóg i ściągnęłam skarpety. Przed pozbyciem się bielizny obejrzałam się jeszcze na Caleb;a. Oczywiście się na mnie gapił. Podniosłam but z ziemi i cisnęłam w chłopaka:
- Miałeś nie patrzeć! - zauważyłam z wyrzutem
Odwrócił się ze śmiechem:
- Już dobrze, wygrałaś!
Szybko zdjęłam bieliznę i skupiłam się na zmianie postaci. Jak zwykle poszło mi dobrze, bardzo szybko odczułam lekkie pieczenie skóry, a następnie moje ciało się wydłużało i zmieniało kształty. Skóra zmieniła kolor na perłowy odcień, z palców wystrzeliły pazury. Jak zwykle wzdrygnęłam się, gdy łuski zaczęły wyłaniać się z mojej skóry, to była jedna z najbardziej nieprzyjemnych części przemiany. Potem jednak nastąpiła ta najgorsza. Pieczenie oczu, przy zmianie tęczówek, było nie do zniesienia. Ostatnia faza była łatwa do zniesienia przy pieczeniu oczu. Z placów wystrzeliła mi para wielkich, perłowych skrzydeł, a potem było po wszystkim. Mrugnęłam kilka razy i przyczaiłam się na łapach. Skinęłam głową w kierunku Caleb'a:
"Teraz Twója kolej" przekazałam mu telepatyczną wiadomość. Smoki oczywiście mogły mówić, ale zazwyczaj wtedy hipnotyzowały istoty ludzkie, głos smoka był zbyt idealny dla uszu śmiertelnika. Nawet jeśli przebywał pod tą postacią tylko chwilowo.
Chłopak zniknął za jakimś drzewem. Miałam ochotę już się wzbić w niebo, poczuć wiatr na skrzydłach.
"Pospiesz się, Revane!" ponagliłam go. Automatcznie uzyłam jego smoczego imienia, w tej postaci było to dla mnie naturalne
"Już, już..." wydawał się zirytowany "Ty miałaś więcej czasu!"
Wyszedł zza drzewa. Wielki, szary smok wlepił we mnie swoje szmaragdowe ślepie.
"Nevara, śliczna jak zwykle" mruknął
"A jakżeby inaczej" zauważyłam słodko "Lecimy?"
"Kto pierwszy nad oceanem" rzucił tylko i wzbił się w nocne niebo
Jakie typowe, nie poczeka na mnie.
Ruszyłam za nim, moje łapy oderwały się od ziemi.
Ledwo powstrzymałam się od głośnego ryku zwycięstwa. Jak dobrze było poczuć delikatne powiewy powietrza, muskające moją skórę. Machnęłam kilka razy mocnej skrzydłami i zrównałam się z Revanem. Zmrużyłam oczy z satysfakcją:
"Chcesz wygrać? Chyba nici z tego planu"
"Aha, jasne" odpowiedział chłopak "Teraz patrz, mała"
Wziął i zamachał tymi swoimi wielkimi skrzydłami, nie dość że mnie wyprzedzając, to wiry powietrza, które stworzył spowodowały turbulencje mojego lotu. Podczas gdy ja usiłowałam odzyskać płynność mojego lotu, on zanurkował ku oceanowi. Poleciałam za nim, ale niestety już wygrał nasz mały wyścig. Teraz zdecydowanie zwolnił, lecąc tuż nad powierzchnią. Zrównałam się z nim i zahaczyłam pazurami o wodę. Niesamowitę uczucie. Lecieliśmy tak, w milczeniu przez dłuższy czas. Gdy ponownie się odwróciłam, brzeg był zaledwie malutką linią, majaczącą na horyzoncie.
"Wracamy?" spytałam "Nie mamy wiele czasu"
Revane skinął głową i zmienił kierunek lotu. Podążyłam za nim.
"Lepiej się pospieszmy" zauważył, przyspieszając "Chyba trochę zbyt długo lataliśmy. Miejmy nadzieję, że nikt nie znajdzie naszych ubrań!"
<Caleb? :3>
"Wracamy?" spytałam "Nie mamy wiele czasu"
Revane skinął głową i zmienił kierunek lotu. Podążyłam za nim.
"Lepiej się pospieszmy" zauważył, przyspieszając "Chyba trochę zbyt długo lataliśmy. Miejmy nadzieję, że nikt nie znajdzie naszych ubrań!"
<Caleb? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz