wtorek, 18 kwietnia 2017

Od Jerome C.D Delilah

Alkohol, połączony z moimi uczuciami, mógł mieć naprawdę złe konsekwencje.
Usta moje i Delilah połączyły się w pocałunku. Naszym pierwszym pocałunku. Z początku był niewinny, ale z każdym kolejnym oddechem stawał się coraz bardziej intymny. Chciałem więcej, podobnie jak dziewczyna. Jej dłonie śmiało błądziły po moim torsie. Głupiutka, prowokująca dziewczynka. Wsunąłem moje dłonie pod jej koszulkę i opuszkami palców zacząłem gładzić jej skórę. Kiedy nasze usta się od siebie oddaliły, ukradkiem spojrzałem na zielone oczy dziewczyny. Zobaczyłem w nich czyste pożądanie. Zacząłem całować dziewczynę po żuchwie, a następnie schodziłem wzdłuż jej szyi, kończąc tuż nad obojczykiem. W odpowiedzi dziewczyna złapała mnie za włosy, ciągnąc za nie. Kolejna zachęta. Moje dłonie znajdowały się wtedy na brzuchu dziewczyny. Podniosłem jej podkoszulek i zdjąłem go z niej. Usta powróciły na swoje poprzednie położenie i tam zostały na dłużej. Zacząłem delikatnie ssać to miejsce na skórze zielonookiej. Gdy oddaliłem się, zauważyłem, że w tym miejscu pozostał mały, różowy ślad, jakby siniak. Malinka. Cóż, pamiątka po tej nocy pozostanie z dziewczyną co najmniej na tydzień.
Dłonie dziewczyny z włosów przeniosły się na plecy, a potem zaczęły iść wzdłuż kręgosłupa, zatrzymując się na odcinku lędźwiowym. Moje pocałunki też powoli zniżały się wzdłuż jej ciała. Jej oddech przyspieszył się; niemalże czułem bicie jej serca. Na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. Dłońmi zsunąłem jej spodnie, a następnie złożyłem nad jej miednicą taki sam pocałunek jak wcześniej na szyi, dzięki czemu pozostawiłem na jej ciele więcej śladów swojej obecności. Delilah w odpowiedzi cichutko jęknęła. Podniosła się i objęła mnie. Nasze twarze ponownie znalazły się na tej samem wysokości. Chciałem ją ponownie pocałować, ale zamiast pocałunku blondynka zbliżyła swoje usta do mojego ucha.
- Jerome. – wyszeptała uwodzicielsko, a po moim ciele przebiegły niezwykle miłe dreszcze. Delikatnie ugryzła mnie w płatek ucha, po czym oddaliła swoją twarz.
Spojrzałem w jej oczy. Były puste i zamglone. Naprawdę była nawalona w trzy du&y. Kiedy próbowała włożyć ręce pod moje spodnie, oprzytomniałem.
Nie możemy tego zrobić. Nie teraz. Nie w takim stanie. Odsunąłem się od niej. Mógłbym bez problemu ją wykorzystać, ale za bardzo mi na niej zależało. Jeśli jutro by o tym wszystkim pamiętała, znienawidziłaby mnie, a do tego nie chciałem dopuścić. Gdyby dziewczyna była trzeźwa, odrzuciłaby mnie, zanim to wszystko by się zaczęło, zanim nawet zdążyłbym wyznać jej swoje uczucia. To, co mówiła mi, kiedy niosłem ją do domu, nie musiało być szczere, a mogło być jedynie jej pobudzoną przez alkohol myślą. Wstałem z łóżka.
Taki już był, niestety, mój los nieszczęśliwie zakochanego chłopaka.
- Nie mogę. – powiedziałem, zaciskając pięść.
- Nie zostawiaj mnie. – chciała złapać mnie za rękę, ale ją odtrąciłem.
- Muszę. Przepraszam. – odwróciłem wzrok i wyszedłem z pokoju.
Zanim zamknąłem drzwi, spojrzałem kątem oka po raz ostatni na nią. Wydawało mi się, że dziewczyna próbowała za mną wstać, ale prawdopodobnie nieskutecznie, bo dalej była na łóżku. Nadal miała wyciągniętą dłoń w moją stronę. Miałem wrażenie, że wyszeptała „proszę, nie zostawiaj mnie”. Z wielkim bólem serca zamknąłem drzwi. Z pokoju rozległ się cichutki odgłos, jakby płacz. Nie mogłem wrócić, chociaż każda komórka mojego ciała tego pragnęła. Następnym razem mógłbym się nie opanować.
Poszedłem do łazienki i wodą z umywalki przepłukałem sobie twarz. Spojrzałem na moje odbicie w lustrze. Rozczochrane, białe włosy, kilka leciutkich czerwonych śladów na klatce piersiowej. Mój oddech nadal był przyspieszony. Cofnąłem się, by być jak najdalej od swojego odbicia, a następnie osunąłem się na ziemię i przyłożyłem głowę do kolan tak, jakbym chciał się schować przed całym światem. „Głęboki wdech i wydech, głęboki wdech i wydech”; powtarzałem sobie w myślach. Chciałem przemyśleć całą tę sytuację i postanowić, co powinienem zrobić dalej, ale mój mózg, odurzony alkoholem, nie chciał współpracować. Takie użalanie się nie miało sensu. Wróciłem do mojego pokoju i przebrałem się w piżamę. Mogłem położyć się spać w moim łóżku, ale nie chciałem tego zrobić. Bałem się, że Delilah może mieć w środku nocy koszary, a gdy się obudzi i będzie sama, pod wpływem alkoholu, będzie mogła zrobić coś głupiego.
Nie rozumiałem, dlaczego aż tak mi na niej zależy. To było głupie. Miałem z nią więcej problemów niż prawie przez całe moje życie. A mimo to nie chciałem jej opuścić; nie chciałem, by w jakikolwiek sposób cierpiała, nawet gdyby jej szczęście miało oznaczać mój ból. Dałem się owinąć wokół palca. Trudno.
Wróciłem do pokoju, w którym przebywała dziewczyna. Na moje szczęście już spała, dzięki czemu nie musiałem się z nią więcej użerać. Podszedłem do materaca, ale zrezygnowałem z opcji spania na nim. Zamiast tego po cichu usiadłem na łóżku. Dziewczyna leżała na plecach, ubrana była tak, jak ją zostawiłem – czyli tylko w bieliźnie. Mój wzrok zaczął błądzić po jej ciele, była naprawdę ładna. Szybko odwróciłem wzrok. Ciuchy, które wcześniej z niej zdjąłem, zrzuciłem z łóżka na podłogę. Podczas snu mogłyby nam przeszkadzać. Myślałem nad tym, czy by nie ubrać jej w jakąś piżamę, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Byłoby to cholernie trudne, a do tego Delilah podczas tego mogłaby się obudzić i narobić mi jeszcze więcej problemów.
Po raz ostatni spojrzałem na jej śpiącą twarz. Zbliżyłem moją twarz, z zamiarem pocałowania jej w usta, ale wewnętrzna blokada nie pozwoliła mi tego zrobić. Zamiast tego odgarnąłem jej włosy z czoła i to tam złożyłem krótki pocałunek.
- Dobranoc. – powiedziałem, kładąc się obok niej.
~*~
- Jero, kochanie, do kurwy nędzy wstawaj. – słodki, wkurwiony głos obudził mnie ze snu.
- Co się stało? – spytałem, zanim otworzyłem oczy.
Charakterystyczny odgłos odbezpieczanego pistoletu sprawił, że natychmiastowo się podniosłem. Delilah stała przede mną ubrana w jakiegoś rodzaju bluzę czy szlafrok przewiązanego w pasie. Pistolet, który trzymała w dłoni, był wymierzony prosto we mnie. W odróżnieniu od poprzedniego dnia jej rękę się nie trzęsła, a oczy lekko przestraszone wyrażały gotowość do strzału. Przełknąłem ślinę. Tak jak myślałem poprzedniego dnia, mam przechlapane.
- Jak to pytasz „co się stało”?! – była coraz bardziej wkurzona. Mocniej przycisnęła lufę do mojego czoła. – Dlaczego ku&wa obudziłam się tylko w bieliźnie? Co TY mi wczoraj zrobiłeś?
- Do niczego między nami nie doszło. – podniosłem ręce w geście obronnym. – Przysięgam. – mój głos lekko się załamał.
- Łżesz jak pies. – miałem wrażenie, że jej palec na spuście lekko drgnął. – Zajebię cię.
- Naprawdę nie pamiętasz, co się wczoraj stało? – spytałem przerażony.
Wzrokiem poszukałem pamiątek po tej nocy w postaci malinek. Akurat te dwa miejsca były odkryte przez ten niby-szlafrok. Zwróciłem uwagę, że dziewczyna pod nim miała tę samą bieliznę co poprzedniego dnia. Nawet nie było dla mnie problemem, by ją rozpoznać. Delilah najwyraźniej zauważyła, że wpatruję się w te dwa punkty na jej ciele. Odwróciła się w stronę lustra, by się przejrzeć i zobaczyć, czemu tak się przypatruję. Gdy zbliżyła się do zwierciadła, był to dla mnie znak, że pora wstać, ale nie uciekłem. Głupie, prawda? Chciałem zmierzyć się z niesłusznymi konsekwencjami.
- To twoja sprawka. – wysyczała, a w jej głosie czułem czystą nienawiść. Szybko podeszła do mnie i niespodziewanie uderzyła mnie liściem w twarz. – Jak śmiałeś? – wykrzyknęła. Czy w jej oczach zauważyłem łzy? Odwróciłem wzrok. Na to nie miałem wytłumaczenia.
- Co pamiętasz z poprzedniej nocy? – było to chyba najgłupsze pytanie, jakie mogłem zadać. Przeczuwałem, że dziewczyna ma spore luki w pamięci, przez co dopowiada sobie to, co było dla mnie najmniej korzystne. Obok mojej głowy przeleciała kula pistoletu i wbiła się w ścianę.
- Wypier&alaj stąd. Szybko. Zanim zmienię zdanie. – ponownie dostałem plaskaczem w twarz, a zielonooka niemal wypchnęła mnie z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Próbowałem je otworzyć, ale bezskutecznie. W pokoju słyszałem dziwne trzaski i głosy. Ku%wa. Znienawidziła mnie. Czułem od poprzedniego wieczora, że to się stanie, ale nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli o rozstaniu. Delilah na pewno będzie chciała się wyprowadzić. Szybko wróciłem do mojego pokoju, by w cokolwiek się przebrać. Pewnie będę musiał za nią biec i błagać o przebaczenie. Wyszedłem z pokoju akurat, kiedy dziewczyna zrobiła to samo. W dłoni miała zapakowaną torbę.
- Poczekaj! – chciałem ją złapać, zatrzymać, ale nie udało mi się.
- Zostaw. Mnie. W. Spokoju. – w jej oczach zauważyłem nie tylko złość, ale i smutek. – I tak już wystarczająco namieszałeś w moim życiu. Nie chcę cię znać! – prawie wykrzyczała.
Jej słowa rozbiły moje serce na wiele mikroskopijnych kawałeczków. Gdy dziewczyna zniknęła z mojego pola widzenia, upadłem. To naprawdę bolało. „Nie możesz się poddać, Jerome, nie teraz” powtarzałem w myślach. Wstałem i pobiegłem za dziewczyną. Była już na dworze. Gdy mnie zobaczyła, na chwilę się zatrzymała.
- Nie zbliżaj się do mnie! – powiedziała.
- Nic ci nie zrobię, okey? Pogadajmy. - chciałem się do niej zbliżyć.
- Za późno na to. – w dłoni trzymałą wycelowany na mnie pistolet. Zaczęła cofać się w stronę lasu. – Wracaj do domu. Ja już dla ciebie nie istnieję.
Zamurowało mnie, nie mogłem się poruszyć. Gdy dziewczyna powoli znikała za drzewami, z domu wyłoniła się moja siostra.
- Co wam się stało? – spytała Celina. Możliwe, że wszystko słyszała. Ten mój moment nieuwagi Delilah wykorzystała, by zacząć biec. Już niej nie wiedziałem.
- Moja dusza rozpada się na kawałki. – powiedziałem ze smutkiem w głosie.
Siostra nie zadawała już więcej pytań. Zamiast tego poklepała mnie po plecach i popchnęła.
- Biegnij za nią. Powodzenia.
Tak jak powiedziała, tak zrobiłem. Biegłem ile sił miałem w nogach, ale nie mogłem znaleźć dziewczyny. Moje serce szybko biło, naprawdę się o nią bałem. Byliśmy w tym lesie, w którym po raz pierwszy się spotkaliśmy. W tym samym miejscu spotkałem tamtego członka Zakonu, który mnie zranił. Jeśli nadal tutaj węszą, to ja wraz z Delilah możemy nie wyjść z tego żywi. Instynkt, a może wewnętrzne przeczucie podpowiadało mi, żebym poszedł tam, gdzie po raz pierwszy się spotkaliśmy. Znalazłem tam ślad po dziewczynie, ale nie ją samą. Tym śladem była jej opuszczona torba. Po prostu zajebiście. Coś jej się mogło stać. Nie miałem dalszych pomysłów gdzie iść, ale na ziemi zauważyłem ślady butów. Z nadzieją, że należą one do zielonookiej, poszedłem za nimi.
Ślady doprowadziły mnie do tego klifu, z którego często zdarzało mi się latać. To na nim wtedy walczyłem z tamtym członkiem Zakonu. Historia lubi się zapętlać. Delilah stała tam sama i żywa, co mnie ucieszyło. Poza nią samą nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo. Dziewczyna była zamyślona, jej włosy powiewały na wietrze. Nie słyszała i nie zauważyła mnie. Nad czymś myślała. To dobrze. Po cichu podszedłem do niej. Złapałem ją za dłonią, a ona w szoku wypuściła pistolet. Jej przerażony wzrok powędrował na mnie. Po sekundzie to ‘przerażenie’ zamieniło się w ‘nienawiść’.
- Co tu ku&wa robisz!? – powiedziała, zabijając mnie wzrokiem.
- Nie chcę cię tracić. – moje serce zaczęło szybciej bić. – Daj mi ostatnią szansę na wytłumaczenie.
- Ostatnią. – powtórzyła po mnie.
Miałem tylko jedną szansę, by przekonać ją do siebie. Wiedziałem, że słowa na nią nie podziałają. Dlatego chciałem spróbować czynami, chociaż za to mogła mnie czekać jeszcze większa nienawiść. Pragnąłem, by dziewczyna przypomniała sobie cokolwiek z poprzedniego wieczoru; wspomnienia lub uczucia. Najbardziej zależało mi na tym, by przypomniała sobie pocałunek, bo czułem, że on zaginął w jej pamięci. Chciałem go po prostu <i>powtórzyć</i>.
- Tylko obiecaj, że nic nie będziesz mówić. – dotknąłem palcem jej miękkich ust.
Nie spodziewałem się tak gwałtownej reakcji. Dziewczyna szybko odepchnęła moją rękę, a następnie zrobiła kilkanaście kroków w tył. Gdyby miała broń, już bym nie żył.
- Nie wierzę ci. Nie ufam ci. Dlaczego nie mogłeś mnie po prostu ku&wa zostawić? – płonęła gniewem. Miałem wrażenie, że jej źrenice zmieniły kształt. – Dlaczego nie pozwolisz mi w spokoju żyć?
- Del, twoje oczy.. – przerwałem jej.
- Nie masz prawa TAK się do mnie zwracać! – wykrzyczała.
Oślepił mnie jasny blask pochodzący od dziewczyny. Dłonią zasłoniłem oczy, a gdy je odsłoniłem zamiast dziewczyny, stał przede mną szmaragdowy smok. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Smok, a raczej Delilah, zbliżyła się do mnie i przygniotła mnie łapą do podłoża. Ból rozszedł się po całej mojej klatce piersiowej i ciele. Nie mogłem złapać oddechu.
Sytuacja ta trwała zaledwie kilka sekund, gdybym został tak kilka minut dłużej, prawdopodobnie smoczyca by mnie udusiła. Po tej krótkiej chwili ponownie rozległ się biały błysk, oznaczający powrót dziewczyny do ludzkiej formy. Siedziała kilka metrów przede mną na ziemi. Była równie zszokowana co ja.
- Mogłaś mnie zabić. – tym razem to ja byłem na nią zły.
- Wiem. – odpowiedziała z przekonaniem w głosie. – Miałam taki plan. – nie potrafiłem ocenić jej emocji.
- Super. Dzięki. – broń, którą wcześniej upuściła Delilah, leżała bliżej mnie. Wstałem i udałem się po nią. – Zabiorę to, by nie przyszedł ci do głowy kolejny wspaniały plan.
- Ach, tak? To był twoim zdaniem ‘wspaniały plan’? Może powinieneś to powiedzieć o swoim zachowaniu w nocy? – znów wróciła do poprzedniego nastroju.
- Ku&wa, zrozum, nie dotknąłbym cię bez twojej zgody.
- W takim razie skąd mam te malinki, co? Sama je sobie zrobiłam?
- To ty tego chciałaś.. – starałem się zachować spokój. – Byłaś pijana i nie wiedziałaś, co robisz. Miałem okazję, żeby cię przelecieć i co? Nie wykorzystałem jej. – czułem, że powiedziałem trochę za dużo, ale może to nawet lepiej?
<Del? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz