poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Od Delilah C.D Nathaniel'a

Usiedliśmy gdzieś na samym końcu sali kinowej. Uważnie obserwowałam Nathaniela, nie potrafiłam zaufać komuś od tak. Starałam się odrzucić myśli, że może być członkiem Zakonu. Chłopak był sympatyczny, miło mi się z nim rozmawiało, więc raczej nie chciałam posłać mu kulki między oczy. Czas pokaże, czy jest tym za kogo się podaje. 
- Na jakim my filmie tak w ogóle jesteśmy? – szepnęłam, gdy światła zgasły, a na ekranie zaczęły się przewijać reklamy.
- Horror. – wyszczerzył się do mnie, a ja myślałam, że go zatłukę. Teraz będę bała się pójść wieczorem gdziekolwiek, świetnie. Nie żebym nie lubiła tego typu filmów, jednakże patrząc na to w jakim ostatnim strachu żyję to wolałabym pójść na coś mniej przerażającego.

Film był całkiem fajny, tylko raz myślałam, że umrę podczas seansu. Dobre i tyle. Wyszliśmy z kina, postanowiliśmy się przejść. Niebo było ubrane w granatową szatę upstrzoną milionami małych gwiazdek. Szliśmy kawałek, dopóki Nathaniel nie zatrzymał się przy sklepie pod pretekstem kupienia wody. Wyciągnął portfel z torby i poprosił mnie bym ją przypilnowała – niema sprawy. Mój wzrok sam pognał w jej stronę, była otwarta, a to co w niej się znajdowało było wyraźne do zobaczenia nawet podczas tej godziny. Miał pistolet. Czułam jak oblewa mnie fala zimnego potu, mój oddech stał się płytszy. Co za podstępny skurwiel. Po chwili Nathaniel wyszedł ze sklepu trzymając w dłoni butelkę wody, posłałam mu pełen ironii uśmiech. Kontynuowaliśmy nas spacer, niepostrzeżenie wyciągnęłam swoją broń i schowałam ją za paskiem spodni, szczelnie kryjąc go pod kardiganem. Skręciliśmy w jakąś węższą uliczkę, nie było w niej żadnej żywej duszy – to ten moment. Popchnęłam chłopaka na ścianę, przykładając lufę pistoletu do jego czoła.
- Ty kurwa żartujesz sobie ze mnie? – zapytałam, przyciskając broń do głowy Nathaniela. – Myślisz, że nie zauważyłam tego pistoletu w twojej torbie? 
Chłopak widać było, że był zaskoczony, nic dziwnego. 
- Zawsze ją biorę na wszelki wypadek. – syknął, jego dłoń powędrowała do torby. – Zabrałaś go?
- Uważasz mnie za aż taką tępą idiotkę? – warknęłam. – Zakon Cię wysłał, prawda?!
Nathaniel zmarszczył brwi, a po chwili parsknął śmiechem. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Miło poznać drugiego smoka, ale mogłabyś zabrać tą broń sprzed moich oczu? To trochę rozprasza. 
Zwęziłam oczy, mógł kłamać. Zrobiłam parę kroków do tyłu, dalej mierząc go pistoletem.
- Przemień się. – rzuciłam. 
Nie musiałam czekać nawet sekundy, po chwili przede mną wyrósł potężny smok o srebrzystej barwie. Jego oczy płonęły, był wkurwiony. I po co była ta agresja Delilah? 
Nagle zostałam przyciśnięta do ściany, a z mojej ręki została wyrwana broń. Nathaniel był już w swojej ludzkiej postaci, jego twarz wyrażała złość.
- I kto tu jest na straconej pozycji? Czy teraz wierzysz mi, że nie jestem z Zakonu?

<Nath odpisuj now>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz