czwartek, 3 sierpnia 2017

Od Alayny C.D Caleb'a

Wemknęłam się do domu tą samą drogą, jaką go opuściłam. Zwyczajnie wskoczyłam przez okno. Po szybkim sprawdzeniu, która godzina, na powrót przekręciłam klucz w zamku. Najwyraźniej nikt nie zauważył mojego zniknięcia. Tylko kot siedział przed drzwiami i gapił się na nie intensywnie niebieskimi oczami:
- Zmiataj sierściuchu! - fuknęłam na niego - No już
Machnęłam na niego rękami, licząc na to, że sobie pójdzie. Nici z tego planu. Kot przycupnął na podłodze, tym razem wpatrując się we mnie. Bez ostrzeżenia skoczył. Zdążyłam tylko unieść ręce do twarzy i wrzasnąć.
- Złaź ze mnie! - kiedy usłyszałam szybkie kroki na korytarzu, zawyłam - Zabierz to ktoś ze mnie! 
Poczułam lekkie szarpnięcie, a potem Megan trzymała kota bezpiecznie w swoich rękach. 
- Nic Ci nie jest? - zlustrowała mnie szybko wzrokiem - Nadal nie jesteś w piżamie? Czy Ty w ogóle śpisz?
Dobre pytanie. Zazwyczaj nie więcej niż 2-3 godziny, ale jak zawsze miałam gotową odpowiedź:
- Powtarzałam materiał na jutro do szkoły. Idę spać już za chwilkę. Dobrze, że się nie przebrałam, ten kot by mnie podrapał do krwi, w swetrze o to nie tak łatwo - powiedziałam, oglądając uważnie szkody wyrządzone przez futrzanego diabła. 
- Idź zaraz spać, dobranoc - powiedziała Megan i wróciła do siebie. Na przestrzeni lat nauczyła się już, że ja za wiele nie śpię. Czasem kiedy używałam wymówki z nauką, zdawało mi się że przeginałam. Jednak nigdy mnie nie zawiodła. Pozostaje tylko liczyć, że to się nie zmieni.
Weszłam do pokoju i zrezygnowana w końcu zabrałam się się za odrabianie lekcji.

~~*~~

Następnego dnia Caleb nie pojawił się w szkole. Z początku za bardzo się tym nie przejęłam - często nie pojawiał się na pierwszej lekcji. Jednak z każdą minutą pierwszej przerwy stawałam się coraz bardziej nerwowa. Na geografii omal nie wyrzucono mnie na korytarz, bo swoją nieuwagą cały czas wkurzałam nauczycielkę.  Może po prostu nauczycielka była sfrustrowana faktem, że jedna z najlepszych uczennic nie potrafi wymienić nawet trzech Eurpejskich stolic. Wiedziałam, że trzeba było go wczoraj przycisnąć, żeby mi powiedział co się dzieje. Może coś widział i późnym wieczorem postanowił się z tym zmierzyć? Co jeśli coś go zaatakowało? Zakon go znalazł? Myśli pojawiały się nagle, jedna gorsza od drugiej. Od razu po ostatnim dzwonku popędziłam do niego do domu. Zanim zapukałam, przygotowałam się na to psychicznie, biorąc trzy głębokie wdechy. Uniosłam rękę i przycisnęłam guzik dzwonka. Niemal od razu się otworzyły. Za nimi stał Caleb.
- Wiesz jak się przestraszyłam..? - ulga zalała mnie jakby wielką falą i  rzuciłam mu się na szyje - Myślałam, że...
Chłopak posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, a jednocześnie przygarnął bliżej do siebie. Taka postawa mogła znaczyć tylko jedno: czuł się zagrożony. Zerknęłam ponad jego ramieniem. Laura postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce:
- O, witaj Alayna. Chciałabyś mi może opowiedzieć co robiliście wczoraj w nocy z Calebem? - zamrugała niewinnie oczami - Sam nie chce mi powiedzieć... - westchnęła teatralnie
- Cleb jest pełnoletni,  co ja robię w nocy nie powinno Ciebie obchodzić - fuknęłam.
Ze złości czułam niemal jak moje źrenice zmieniały kształt. Zerknięcie na Caleba uświadomiło mnie, że on to samo czuł. Uspokajająco położyłam mu dłoń na ramieniu, w odpowiedzi odgarnął mnie jeszcze bardziej za siebie i zamknął wejściowe drzwi nogą.
Laura wyciągnęła telefon.
- To może powinnam zadzwonić po rodziców?  - spytała słodkim głosem
"Tylko jej nie uderz" posłałam mu telepatyczną wiadomość "Nie warto"
"Nie będę" odpowiedział "Stój za mną" wyczułam napięcie jego ramion
- A więc? Jak to będzie - spytła Laura, nadal tym samym tonem

Caleb?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz