sobota, 8 kwietnia 2017

Od Delilah C.D Madoxa

O kurwa. Ledwo mogłam podnieść ciężkie powieki, moje ciało było otępiałe. Ja pierdole, Zakon mnie ma. Podparłam się rękoma by wstać, jednakże zawroty głowy umożliwiły mi jakiekolwiek ruchy. Genialny pomysł na spacer w środku nocy, musiał skończyć się atakiem jakiegoś psychopatycznego wysłannika tych śmieci. Gdy zobaczyłam tego frajera strach mnie tak sparaliżował, że nie byłam zdolna do ucieczki – głupia, głupia ty. Podniosłam się do pozycji siedzącej, wszystko przechodziło. Gdy ma się twardą głowę do narkotyków to środki nasenne czy inne gówna nie są mi straszne. Zabawny żart Delilah, nie chcę nic wspominać, ale jesteś w budynku z jakimś psychopatom. Cień postaci zamigotał mi przed oczami, a następnie całe ciało wyszło z pajęczyn cienia. Facet, powyżej 20, uzbrojony. Wpakowałam się w niezłe bagno. 
- Czego ty kurwa ode mnie chcesz? – zapytałam starając się ukryć drżenie w głosie. – Jesteś z Zakonu, prawda?
Chłopak parsknął śmiechem i włożył ręce do kieszeni wyraźnie rozbawiony zaistniałą sytuacją. Zagotowało się we mnie, ten śmieć śmiał się mi prosto w oczy, a parę minut temu zaatakował mnie strzykawką? No błagam, to jest jakiś dramat.
Postanowiłam, że lepiej nie narażać się na kolejny wybryk mojego kolegi. Wybiegłam z zrujnowanego budynku szybciej niż przyszłam, każda komórka mojego ciała była zmotywowana do ucieczki. Nie gonił mnie, nawet nie wyszedł z budynku. Zmarszczyłam brwi i zwolniłam tempo biegu – co za pojeeb. Po paru minutach dobiegłam do domu, szybko znalazłam się w swoim pokoju. Spojrzałam w lustro – rozwichrzone włosy, spierzchnięte usta, rumieńce na policzkach. Byłam przerażona, nie mogłam uwierzyć, że to się wydarzyło. Zakon miał mnie na talerzu, to była kwestia dni zanim mnie złapią. Teraz byli bardzo, bardzo blisko.

I'm never what I like
I'm double-sided.
And I just can't hide
I kinda like it
When I make you cry
Cause I'm twisted up, I'm twisted up, inside.

Tego dnia nie poszłam do szkoły, skłamałam rodzicom, że źle się czuję. Tak naprawdę bałam się, że spotkam kolejnego wysłannika z tej jebanej organizacji. Wyklinałam się za moją przemianę poł roku temu wśród tylu ludzi, gdyby ta sytuacja nie miała miejsca, ja żyłabym w miarę normalnie. A teraz? Parę godzin temu o mało nie zostałam zabita czy porwana przez jakiegoś gościa. Emocje kumulowały się we mnie, byłam istną bombą. Ale wiedziałam, że przemiana to nie jest dobry pomysł – zbyt dużo mogłoby mnie to kosztować. Czułam pustkę, wizja śmierci nie nastawiała mnie pozytywne myślenie. Pierwszy raz od wielu miesięcy po mojej twarzy ukazały się łzy bezsilności.

<Madox pojebie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz