piątek, 21 kwietnia 2017

Od Charliego do Jane

— Halo? — poczułem, jak mocno wbija mi łokcia w bok. — Czy ty mnie w ogóle słuchasz? 
— Oczywiście — odwróciłem się w stronę Olivii.
Kobieta zmrużyła podejrzliwie oczy, jakby rozważała, czy przypadkiem nie kłamię. Szybkim ruchem ręki założyła za ucho rudawy kosmyk opadający na jej piegowatą twarz. 
Na pierwszy rzut oka było widać, że nie było między nami żadnych podobieństw. I oboje wiedzieliśmy, że nie jesteśmy spokrewnieni, że to ja jestem tym adoptowanym. Mimo tego, nasze relacje się nie zmieniły, a przynajmniej ona tak sądzi. Mnie naprawdę bolał ten fakt; nie mogłem zwierzyć się osobie, którą darzę największym zaufaniem. Ludzie przecież nie mogą się dowiedzieć o naszym istnieniu.
— W takim razie co mówiłam? — przekrzywiła lekko głowę, a na jej delikatną twarzyczkę wkardł się wredny uśmieszek. Znów była zbyt pewna siebie.
— O tym, jak Pierce zwinął ci sprzed nosa wygodną posadkę — oparłem się wygodniej o oparcie ławki. 
Park był zdecydowanie miejscem, którego nie lubiłem. Za dużo kręcocych się dzieciaków, rozwydrzonych mamusiek i biegających wolno zwierzaków. Zwłaszcza w ładną pogodę i popołudniu, czyli tak, jak jest teraz. Zamiast siedzieć tu mógłbym porobić coś bardziej pożytecznego, z dała od tych hałasów.
— Ha! — krzyknęła triumfalnie dziennikarka. — I tu cię mam! Nie o nim ci przedtem mówiłam!
— Nie? — uniosłem brew.
— Nie-e — wyszczerzyła drobne, perłowe ząbki. — A zatem słuchaj, bo to może cię zaciekawić! — spojrzała na chwilę dyskretnie w lewo, jej uśmiech powiększył się. — Jest tutaj osoba, która chyba uznaje cię za niezłego modela — puściła mi oczko. — Albo mnie.
— Co? — spytałem głupio, marszcząc brwi. O czym ona znów bredzi?
— Ech, a ponoć jesteś bystry — wywróciła oczami. — Rozejrzyj się!
Zrobiłem tak, jak mi powiedziała i wreszcie zrozumiałem, co miała na myśli. Kilkanaście metrów stąd stała dziewczyna z aparatem, i Olivia miała rację; robiła nam zdjęcia. Przecież nie bez powodu odwróciła się nagle i zaczęła iść w przeciwną stronę, gdy tylko ją zauważyłem. 
Nie podobało mi się to ani trochę. Nie byłem pewny, po co jej te zdjęcia... ale się dowiem. Gwałtownie wstałem z ławki i zacząłem zmierzać w kierunku nastolatki.
— Pa pa! — krzyknęła za mną Olivia, ale ją zignorowałem. 
Przyspieszyłem kroku i już po kilku chwilach dogoniłem dziewczynę. Gdy tylko ta poczuła moją dłoń na ramieniu, odwróciła się.
— Po co ci one? — spytałem, ruchem głowy wskazując na aparat.

Jane? c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz