„Spokojnie, nic ci się nie stanie”. Taaak, na pewno. W gruncie rzeczy wiedziałem, że dziewczyna ma rację. Moją ranę trzeba ponownie zszyć, bo jak nie to będzie jeszcze gorzej. Poza tym każdy nieuleczony uraz będzie jak gwóźdź do trumny, gdy będziemy musieli walczyć z Zakonem. Przyjrzałem się dziewczynie, ona też nie wyglądała najlepiej; miała nienaturalnie bladą skórę i podkrążone oczy. Musiała odpocząć. Z łazienki wróciliśmy do jej pokoju. Dziewczyna usiadła na łóżku i uważnie mi się przyglądała.
- Niech ci będzie, ale nie teraz i nie dziś. – odpowiedziałem — Mieszkasz sama czy z kimś? – spytałem, rozglądając się po jej pokoju.
- Z rodzicami i siostrą. Nie wiem, kiedy wrócą.
- Mhm. To może, dopóki nie wrócą, to odpoczniesz chociaż przez chwilę? Jak tak dalej pójdzie, to wykitujesz szybciej niż ja. – posłałem jej miły uśmiech
— Nie mogę. Oni w każdej chwili mogą zaatakować.
- Nie przejmuj się. Tu powinniśmy być bezpieczni. Ochronie cię. – chociaż dziewczyna nie wyglądała na przekonaną, to jej zmęczenie górowało nad obawami. – Gdzie trzymasz broń? Jakiś pistolet albo nóż?
- Pierwsza szuflada – palcem wskazała na komodę.
Jasnowłosa wstała i udała się do łazienki, prawdopodobnie po to, by przygotować się do snu. Mebel znajdował się mniej-więcej pomiędzy nami dlatego nie wiedziałem, czy chodzi jej o pierwszą szufladę z mojej strony, czy z jej strony. Podszedłem do komody i otworzyłem tą szufladę znajdującą się bliżej dziewczyny. Zamiast broni znalazłem tam... staniki. Nie o taką broń mi chodziło. Szybko zamknąłem skrytkę; gdyby dziewczyna przyłapała mnie na spoglądaniu akurat tam, prawdopodobnie byłoby po mnie. W drugiej szufladzie rzeczywiście znalazłem broń, a konkretnie nóż, który zabrała mi Delilah, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Z zadowoleniem podniosłem go, a następnie zacząłem mu się przyglądać. Lubiłem go, bo mam z nim kilka dość „ciekawych wspomnień”. Usiadłem na jednym z foteli znajdujących się w pokoju dziewczyny.
Po kilku minutach moja towarzyszka, przebrana w piżamę, wyszła z łazienki. W rękach trzymała bluzę, którą mi podała.
- Trzymaj. Może ci się przydać. – chodzenie bez koszulki rzeczywiście nie było dobrym pomysłem.
- Dzięki – ignorując mnie, podeszła do łóżka i położyła się na nim – Dobranoc. - powiedziałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi
Było już ciemno. Nie byłem pewny, ile czasu minęło od „wypadku”. Jeden dzień, dwa, trzy? Miałem nadzieję, że siostra wraz z babcią nie będą się o mnie martwić. Mój telefon się rozładował i nie mogłem poinformować ich o tym, co się ze mną dzieje. Brakowałoby mi tylko, jakby jeszcze zgłosiły moje zaginięcie na policję. Gdyby to się stało, sytuacja moja i Delilah byłaby jeszcze gorsza.
Niesamowite, że w tak krótkim czasie udało mi się chociaż po części zaufać dziewczynie. Zazwyczaj do każdego podchodziłem z dużą rezerwą, a z nią było inaczej. Być może to dlatego, że uratowała mi życie albo to przez to, że jesteśmy tacy sami? Po pewnym czasie wstałem i udałem się w stronę łóżka dziewczyny. Leżała w pozycji embrionalnej, tak, jakby się czegoś bała, chociaż jej sen wyglądał na głęboki. Zauważyłem, że koc, którym była przykryta, lekko się zsunął, dlatego go poprawiłem. Po tym usiadłem koło niej na podłodze, cały czas trzymając w prawej, zdrowej ręce nóż. Zamknąłem oczy i pogrążyłem się w lekki sen. Każdy, nawet najcichszy dźwięk budził mnie.
~*~
Dźwięk silnika oraz głośna rozmowa prawdopodobnie dwójki ludzi całkowicie mnie przebudziła. Szybko wstałem i mocno zaciskając nóż, podszedłem do okna. Uchyliłem roletę i zajrzałem na zewnątrz. Był już ranek. Na podjeździe stał mężczyzna wraz z kobietą i o czymś dyskutowali. Nie byli ubrani w czarne, charakterystyczne stroje Zakonu, więc może to byli rodzice Delilah? Podszedłem do niej. Słodko spała, dlatego szkoda mi było ją budzić, ale musiałem to zrobić.
- Hej, Delilah, wstawaj – lekko złapałem ją za ramię, co ją błyskawicznie obudziło
- Co się stało? – spytała z przerażeniem w głosie
- Chyba twoi rodzice wrócili- powiedziałem w tym samym czasie, w którym usłyszałem otwieranie drzwi. Dziewczyna szybko wstała z łóżka.
- Ku*wa. Musisz się gdzieś schować – powiedziała, rozglądając się po pokoju.
Bycie na widoku oznaczało samobójstwo, a wyjście z niego natychmiastowe odkrycie. Łazienka też wydawała się beznadziejnym pomysłem. Dlatego mój wzrok powędrował na obszerną szafę. Dziewczyna najwyraźniej pomyślała o tym samym i potwierdzająco pokiwała głową. Bez słowa udałem się do szafy i otworzyłem drzwiczki. Na szczęście jasnowłosa miała w niej porządek, a całe jej dno było puste, dlatego tam usiadłem. Z pomocą dziewczyny udało nam się ją zamknąć. Nigdy nie sądziłem, że kiedyś będę musiał ukrywać się w czyjejś szafie. Po niecałej minucie usłyszałem jak drzwi do pokoju się otwierają.
<Delilah?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz